niedziela, 13 maja 2018

Koszmar, ze szpitalnego oddziału...



Wstaję koło dziesiątej, budzi mnie,
mocna wiązka światła.
Która razi i powoduje miganie obrazu.
Strasznie mnie to wkurwia,
bo nie widzę, czarnej kropki,
na której, bym mogła skupić wzrok.
Zaczyna mi się robić niedobrze,
nie umiem, znaleźć wygodnego miejsca,
Ból głowy, staje się coraz bardziej..upierdliwy.
(by nie drażnić, teraz jeden, reszta na końcu)
Wstaję zmęczona, jeszcze bardziej, niż przed pójściem spać...
Dostaję informację, że moja mama, mnie odwiedzi, popołudniu - super.
Miałam plan, na ten dzień... - pójść spać. Przyszła, z lodami, nie podeszły. Ciągle, mi się odbijało, w ustach, toczyła mi się piana i ten cudny, metaliczny, posmak.
Ale, porozmawiałyśmy, pośmiałyśmy się.
Starałam się, nie myśleć,
o chujowym samopoczuciu.
W sumie, prawie co miesiąc, się tak czułam,
więc, powoli, zaczynałam się przyzwyczajać.
Że, tak będzie zawsze i muszę się nauczyć,
z tym żyć, a najlepiej, nad tym panować.
Powoli ogarniam, moment osłabnięcia, niestety, wszystkie są świadome, jeżeli, są samoistne, bez uderzenia. To znaczy, czuję, te uderzenie, ciśnienie, zatykające uszy, słychać dźwięk, który się ścisza, zamieniając się w echo. Czuję się, zawsze, wtedy, jak najebana, tracę kontrolę, mając o tym świadomość. Jestem w stanie,oznajmić, że mdleje...Zazwyczaj miałam małe omdlenia.
*Jak miałam 9 lat, uderzyłam z impetem, w kark, siedząc, z tyłu, na spływie, łódką, w Wesołym Miasteczku. Ból był, tylko przy dotyku, więc nie alarmowaliśmy, opiekunów, tylko, się dalej bawiliśmy, na karuzelach.


*Jak miałam, ok 11 lat, koleżanka, wbiła mi, zęby w głowę. (ja wiązałam buta, ona stała za mną/nade mną,- podobnie jak na obrazku, po lewej. Tylko jako ta w różowym, śmiała się, tak, jak po prawej, ja wstaję z kucania,ona się pochyla śmiejąc, ja się podnoszę i...nabijam się, na jej przednie zęby.

*W wieku, ok 17 lat, spadła mi półka, źle zamontowana, miałam w sumie utratę świadomości, ale, to było tak szybkie i nie spodziewane, że nie ogarnęłam, że oberwałam. Ocknęłam się, śmiejąc, że mi półka, na głowę spadła, musiało, to być, bardzo szybkie, bo nikt się nie skapnął... Dopiero jak spojrzeli, że trzymam ją w rękach, na kolanach, zrozumieli, że nie żartuję, ale ogarniałam, wiec olaliśmy.


Wracając do historii...
Po wyjściu mamy, poszłam spać, spałam, gdzieś z dwie godziny.
Po jakiejś godzinie, od obudzenia, zaczął się mój koszmar...
Wszystko, co wypijałam, po 3 minutach, zwracałam, do opróżnienia, całego żołądka.
Próbowałam kefiru, ale też nie przetrwał, w moim żołądku, nawet 5minut...
Gdy już, bałam się, cokolwiek pić, zaczęło się, pompowanie, żołądka, odbijanie, jakbym piła, coś gazowanego.
Ciągle, latałam do kibla pluć i zwijać z bólu, z powodu skrętów, żołądka...
Potem, już nie miałam sił, żeby wrócić, na łóżko, pot, mi kapał, z włosów, katar leciał, było mi mega gorąco, a za razem trzęsłam się z zimna...
Przytulałam się, do podłogi z kafelek, pragnęłam, żeby te zimno, mnie ocuciło.
A., wracając z pracy, znalazł mnie, leżącą na podłodze, jak ryba, która usycha, bez wody.

Ale to w kolejnym poście, by nie zniechęcać, do czytania.

Obiecane obrazki, jak działa moja, samoistna aura, zapowiadająca pogrom.
-Wronged.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz