niedziela, 2 września 2018

Dzień ze szpitala.


Dzień szpitala wygląda tak :

Godzina 8:15 - Gimnastyka,
Godzina 8:30 - Śniadanie,
Godzina 9:00 - Leki,
Godzina 10:00 - Wizyta,
Godzina 13:00 - Obiad,
Godzina 15:00 - Leki,
Godzina 19:00 - Wizyta,
Godzina 21:00 - Leki,
Godzina 22:00 - Cisza nocna.

Wychodzić z oddziału, możemy tylko, po wizycie,
czyli po godzinie 10:15, do godziny 18:30, co godzinę, się meldując.
Odwiedziny, są od 11:00 do 18:00.
Wracając do historii szpitala.
Pierwszy dzień, przesłałam.
Byłam, w pokoju 6 osobowym, z samymi starszymi babkami. Dobrze się z nimi dogadywałam, ale właśnie przez dogadywanie po 4 dniach, zmienili mi pokój, na 3 osobowy.
Gdy weszłam, do nowego pokoju, pierwsze co poczułam, to mega chłód, od jednej.
Ścięła mnie wzrokiem, z oburzoną miną, było widać, że bardzo jej nie pasuje, moja osoba.
Tej nocy, bardzo płakałam.
Dostałam napadu paniki, cała się trzęsłam, wszystkie mięśnie, mi się spięły, w jeden kamień.
Nerwobóle, są najgorsze.
Potem, jak to wszystko, się uspokoiło, zaczął się płacz.
Słuchawki, na uszy, muzyka Gregorian, wtedy była moja utopią.
Bardzo płakałam, aż wyłam.
Chciałam, wrócić do domu, mówiłam w myślach, że tak nie chce, że chce do 🏠, że tam mam spokój i mniej sytuacji stresowych, że nie chce tak żyć.
Po płaczu, nadeszło zmęczenie i poszłam spać.
Dwa dni później, zmienili mi, jedną z lokatorek.
Pojawiła się Z.,
Bardzo fajna dziewczyna, zanim mi ją dali, już się z nią dogadywałam, na palarni.
Byłam szczęśliwa, jak ją zobaczyłam. Zaprzyjaźniliśmy się.
Z., Ma bardzo smutna historię.
To że rodzina, nie akceptuje, jej podejścia do życia, to jeszcze, wbijają jej, że to się leczy, nie wiedząc, dlaczego się tak przestawiła.
Brak wsparcia najbliższych, to najgorsze, co nam siada, na psychikę.
Najbardziej, zbliżyłam się do niej, jak powiedziała mi, o swoim horrorze.
Jej własny chłopak, robił jej krzywdę ..., będąc z rodzicami, w domu....
Nie zrozumiałe i bardzo bolesne...
Koleżanka pierwsza, nazwijmy ją walcem.
Jest bardzo, toksyczna osoba.
Często, odbierała telefony, tylko po to, by krzyczeć, że nie ma ochoty, gadać i osoba ma się rozłączyć.
Zawsze, ale to zawsze, kłóciła się przez ten... telefon, albo stawiała nas pod ścianą, rozmawiając z kimś i mieliśmy powiedzieć, że nie bawimy się, nie plotkujemy i nie gadamy. W sumie tak było.
Albo, krzycząc, że nie ma ochoty, z tą osobą gadać, więc daje ją na głośnomówiący. Słyszałam całą rozmowę, mimo że, nie pasowało mi to, chciałam spokojnie pospać, ale w trakcie przyszła Z., i poszłyśmy zapalić.
Gdy z Z., chciałyśmy, zrobić drzemkę, to walec, trzaskał wszystkim, drzwiami, szufladą, no wszystkim, co się dało.
Na łóżku, też nie potrafiła normalnie leżeć, czy na nie wchodzić, bo całe obijało się o moje, co powodowało uderzanie i ruszanie moim łóżkiem.
Całe szczęście, po tygodniu nam zmienili ja, na An., było słychać mega radość, w naszych głosach, jak zobaczyliśmy, że ją dostaliśmy w zamian.
Po czasie zabrali mi Z..
Gdy masz myśli 'S', zabierają Cię, na obserwacyjną...
Byłam wtedy na spacerze z moim A..
Gdy wróciłam, się zameldować, zobaczyłam, że ją przenoszą. Stwierdziłam, że to będzie, dobre dla niej, do czasu...
Do czasu, gdy AŻ., powiedział mi, że Z., zemdlała...
Stałam wychylona z pokoju, przytulając się, do futryny i patrząc, jak ją dobudzają, mówiłam tylko, w kółko, z łzami w oczach, że to przez leki, że jestem pewna, że to przez leki.
Przyszłam do pokoju i płakałam, po cichu, wtulając się w Leo, na którym siedział AŻ., Tak, płakałam, bo bardzo ją polubiłam, może aż za bardzo, ale to jedyna dziewczyna, której mogę ufać i o wszystkim pogadać, nie czuje się przy niej obco.
Choć teraz, jak mi ją zabrali, trochę czuje dystans, zawsze tak mam, choć pewnie, to tylko moja paranoja, się załącza.
Tak, mam depresję i delikatna schize paranoidalną, choć można, to złączyć i nazwać depresja paranoidalną.
AŻ., uspokajał mnie, że wszystko będzie dobrze, siedział ze mną, do momentu, aż zasnęłam. AŻ., to taka moja moja soul mate, o której, też za niedługo przeczytasz.



LEO


-Wronged.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz