poniedziałek, 29 października 2018

Jak jest źle,zawsze może być gorzej.



Czuję się beznadziejnie, nie mam już sił walczyć.
Czuję się rozbita, na części pierwsze.
Tyle czasu walczyłam, ale nie mam już sił.
Boję się powiedzieć, o tym lekarzom, bo wiem,
że jak się wygadam, tak wyląduję na obserwacyjnej.
Nie mam już sił, wyglądam coraz gorzej,
a nic nie potrafię z tym zrobić.
Czuję, że lżej będzie wszystkim,
jak nie będą, musieli mnie wspierać, bez rezultatów.
Jestem beznadziejnym przypadkiem.
Już myślałam, że wszystko, idzie w dobrą stronę.
Trzy dni szczęścia, poszły w zapomnienie.
Myślałam, że już staję na nogi,
a okazało się, że dalej się alienuje.
Dalej, nie umiem funkcjonować, wśród najbliższych.
Spotkania mnie męczą.
Nie umiem, cieszyć się, z czyjegoś szczęścia.
Czuję się gorsza, od wszystkich.
Nie potrafię poradzić sobie, z samą sobą.
Nie potrafię, wziąć się w garść...
Czuję się, pusta w środku.
Czuję, że moje życie, zawsze będzie, bezsensem.
Mam już dość.
Dość walki, dość dni bez poprawy,
dość udawania że jest ok,
tylko po to, by wyjść na przepustkę.
Mam dość, tego szpitala, tego dnia, tego życia.

-Wronged.

niedziela, 28 października 2018

Życie przekreśla - depresja.



Ogarnia mnie, wszechobecne zobojętnienie,
uczucie zmęczenia.
Niemożność, podjęcia decyzji, ciągle mnie męczy.
Brak radości - anhedonia,
Brak sił/energii - anergia,
Poczucie winy, że nie umiem cieszyć się z odwiedzin, lub
że sama, nie odzywam się do nikogo...
Mimika - uboga,
Wyraz twarzy - smutny,
Tonacja głosu - bez modulacji,
Tempo wypowiedzi jak i ruchy -  spowolnione,
Obniżona samoocena, zerowa wartość.
Myślenie katastroficzne,
nieufność wobec kogokolwiek.
Patrzę na świat w czarnych barwach.
Niepokój, to mój nieodłączny element.
3 razy B - bezradność, bezsilność, beznadziejność.
Pragnę być samotna, szpital mnie przytłacza,
bo tam, nie mogę, pobyć sama, ze sobą.
Nie widzę kolejnego dnia, a co dopiero, przyszłości.


Czyli, depresja...

-Wronged.

Niektórym się przytrafia - apatia.

Utraciłam, chęć do życia.
Bezrefleksyjnie, wykonuje czynności, życia, codziennego.
Czuję, wypalenie zawodowe, psychiczne, jak i również fizyczne.
Znaczny spadek nastroju, czy samopoczucia, to norma.
Jestem smutna i zarazem, przygnębiona.
Niechętnie, podejmuje jakąkolwiek, aktywność.
Aktywność fizyczna, to u mnie rzadkość.
Wycofuję się, z już nawiązanych relacji,
 jak i stronie, od nawiązywania, nowych kontaktów...
Ograniczyłam się, w obowiązkach,
 do niezbędnego minimum.
Dokucza, mi poczucie rezygnacji,
Nie mam, nastroju.
Robię wszystko, pięć razy wolniej,
mimo nerwicy, która napędza..
Nie odczuwam głodu, pragnienia,
czy nawet pociągu seksualnego.
Pamięć, jak i koncentracja, są u mnie słabe...
Przestałam, dbać o cokolwiek, łącznie z wyglądem.
Kłopoty, z zasypianiem,
jak i ze zmęczenie nadmierne w dzień, to norma.
Nic, mi się nie chce,
Nic mnie nie cieszy,
Nie mam, ochoty, na spotkania rodzinne, czy na wyjazdy.
Nic, mnie nie martwi, ale też nic mnie nie cieszy...

To, jest apatia. 
-Wronged.

czwartek, 18 października 2018

Moja nierozłączna... - anhedonia.

Nie odczuwam, żadnej przyjemności.
Czy to z robienia czegokolwiek,
co sprawiało mi radość,
czy z odwiedzin, bliskich mi osób.
Straciłam, ogólna radość życia,
taka typowa, znieczulica..., zobojętniona.
Nie odczuwam, ani pozytywnych, ani negatywnych emocji.
Tak, to anhedonia, czyli utrata zdolności do odczuwania przyjemności.
To stan, w którym, moje życie,
nie ma kolorów, smaku,
nie towarzyszą mi, chwile radości.
Oglądanie, ulubionego programu, w telewizji,
nie przynosi, żadnej przyjemności,
nawet już telewizora, nie załączam,
lub w obecnej sytuacji - nie oglądam.
Kiedyś słuchałam, w kółko muzykę,
nawet zaczęłam ją tworzyć,
lecz i to straciło jakikolwiek sens.
Przebywanie z rodziną, lub przyjaciółmi...
hmm przyjaciół, raczej już nie mam.
Mało kto, napisze,
z zapytaniem, jak się czuje.
A z rodziną, też ciężko mi wysiedzieć.
Hobby i rozrywki?
Od lat, nie mam, żadnego hobby.
Ciepła kąpiel, lub orzeźwiający prysznic...
ciężko się przyznać, ale z tą czynnością,też nie jest łatwo...
Widok uśmiechniętych ludzi,
bardzo, mnie przytłacza,
bo po prostu, też bym uśmiechać się chciała...
Za czytanie książki,
po prostu nie umiem się zabrać.
A z czasopismem, jest różnie,
raz przeczytam od deski do deski,
a raz, nie umiem, się zabrać,
za choćby, jeden temat.
Drobiazgi, jak słoneczny dzień,
są dla mnie, przytłaczające.
Bo mam potem wyrzuty sumienia,
że nie wyszłam, skorzystać z takiej ładnej pogody...
Telefon od przyjaciela?
Nie ma takiego, a nawet jak jest, jakikolwiek telefon,
to albo nie odbieram, albo staram się zbyć, dzwoniącego.
Pomaganie innym, obecnie wyszło mi z nawyku...
Kiedyś to kochałam,
bo czułam się potrzebna.
Teraz, nawet nie chce, się taka czuć.
Problemy innych,
obecnie, bardzo mnie, przytłaczają.
Otrzymywanie pochwał,
a kto ich nie lubi, choć działają na chwilę,
bo znajdę, zawsze jakieś ale...
'-jestem dumny, że ćwiczyłaś...
-dzięki, ale to było tylko 20 minut...'

„Urojenia,
Spychają w przepaść nas,
pełzam po dnie odbijam się od ścian.
Brnij kochanie, niełatwy nadszedł czas.
… Wnikauj aż w krwioobieg,
W ciała katatonię
Wnikaj aż stracisz oddech
W jutra anhedonię”.
-Kasia Kowalska, "Anhedonia".

-Wronged.