czwartek, 27 września 2018

Ludzie są różni. Jeden Cię zaskoczy, inny się wyróżni.

Z Z., Uczymy się asertywności, czyli jak wypraszać,  z pokoju gości.
Jak jest ciężko, nie uwierzycie ale jak postanowiłyśmy, tak wprowadziliśmy plan w życie.
Zamknęłyśmy drzwi, do pokoju.
Ani, pięć minut, nie miałyśmy spokoju.
Słychać pukanie do drzwi i od razu ktoś wchodzi.
Więc, zaczynam mówić, a co mi tam szkodzi...
Jeżeli mamy zamknięte drzwi, to znaczy, że nie chcemy gości. 
Widać od razu zmieszanie na twarzy, pukających gości. 
Jeden, zrozumiał i do momentu otwarcia drzwi, nie wrócił,
 drugi, wielka obraza i fochem zarzucił.
Mogłyśmy, spokojnie, zająć swoimi sprawami.
Choć i tak, ktoś ciągle stał za drzwiami, bo bardzo chciał spędzić czas właśnie, z nami.

Jeden się ślini i szcza w gacie,
Jedna bogobojna, a od dziwek wyzwie Cię,
jak ją upomnisz, to pomodli się.
Jedna bardzo chuda, ciągle słabnie,
bo jeść nie potrafi,
każdy o jej stan, bardzo się martwi.
Drugi lata nago i butelka może Cię trafić.
Inna zaś, rzuca kurwami
i obraża prawie każdego,
pierwszy raz wyjebałam ją z pokoju
 i już boi się wejść do niego.
Jest schizofrenik, co fajnie opowiada, 
jest też jedna taka, która z diabłem gada.
Jest taka jedna, cicha,
 co nam po drzwiach, pisać chciała,
dopiero odeszła,
jak jej brzydko powiedziałam.
Jest jeden taki, co się szybko obraża,
gdy jego wypowiedź, komuś przerwać się zdarza.
Jest jedna z manią, która gada,
a raczej ciągle napierdala,
 ale już jej nie ma, bo wpisała się wczoraj, ze szpitala.
Jest też wiedźma, co w nocy w kiblu, pije kawe, pali i przesiaduje,
a potem w dzień mówi że źle się czuje.
Jest jeden, opalony, chłop przystojny,
fajnie mi się z nim gada,
a żona pod jego nieobecność, do sąsiada lata.
Jest jeden, co pije i pali
dziwne, że przez te picie,
jeszcze go nie wyjebali.
Jest, jedna co ma pieska,
a raczej alzheimera,
ciągle myli pokoje
i przez każde drzwi na zewnątrz się wybiera.
Jest tu jeszcze kilka osób, co coś wyprawia.
A ja już opisy kończę i Was pozdrawiam.
-Wronged.

środa, 26 września 2018

Psychiatryk - oddział depresyjny

Cześć,
Jestem tu kolejny tydzien, a dokładniej zleciało 1,5 miesiąca...
Gdy się przyjęłam, twierdziłam że tu nie pasuje, ale znalazły się osoby w przybliżonym wieku i jakoś nam to lecialo.
Z racji mojej psychologicznej głowy, każdego historię chciałam znać, każdemu chciałam pomóc.
Pomagałam tak przez tydzień, może dwa...
I padła, padła mi psychika do końca.
Wznosilam ich do góry i udało im się stąd wyjść, z nowym spojrzeniem na świat.
Niestety nie myślałam, wtedy o sobie, a o nich, jak mam im pomóc...
Gdy, moja głowa była przepełniona historiami innych, wzięłam się za swoje życie.
Zalęgłam w pokoju i z niego nie wychodziłam wcale.
Chciałam spać w dzień, bo w nocy, dręczyły mnie koszmary, z życia dotychczasowego.
Nie umialam sobie, z nimi poradzić w dzień. Po czasie, zaczęłam z., grać w 5 sekund, albo kolorowaliśmy, kolorowanki dla dorosłych. Próbował mnie tym razem on, wyciągnąć z doła, ale było ze mną ciężko.
Po jakimś czasie, nawet i on stanął na nogi i wyjechał do pracy.
Jak paliłam paczkę dziennie, tak już nawet na fajkę nie chciałam wychodzić.
Załamałam się również z powodu zabrania mi Z., z pokoju.
Bardzo się wspierałyśmy.
Przychodziła do nas z rana i siedziała z nami, ale to już nie było to samo.
Gdy ja przestałam, ona zaczęła opiekować się nowymi.
Obecni wtedy, z dnia na dzień znikali i za nich weszli nowi, każdy nowy coraz gorszy.
Tamci, jeszcze byli 'normalni', a z dnia na dzień, przychodzili ludzie specjalnej troski... jacy?
 Np. jeden snujący się za każdym, jak smród po gaciach, jedna nie jedząca, która trzeba głaskać po dupie, jeden maminy, jeden szczający w gacie...
No czysty psychiatryk...
Zamknęłam się w pokoju i nie miałam i nie mam nigdzie zamiaru wychodzić do nich.
Gdy przestałam wychodzić, pokój zamienił się w pokój odwiedzin..., żadna z nas, nie miała odwagi nigdy ich wygonić.
I to był błąd.
Tym bardziej, ja zamykałam drzwi, żeby nie wchodzili a AL., ciągle je otwierała, bo było jej ciepło...
To se włazili, wylazili jak chcieli.
W końcu nadszedł dzień, kiedy AL., wyszła do domu.
Wyprosiłyśmy, z Z., żeby przyszła na jej miejsce.
Ja w tym momencie, byłam na przepustce w domu...
Z racji, że musiałam jechać sama komunikacją miejską, to byłam cała roztrzęsiona.
Tak, boje się podróżować, wszystkim innym, niż własnym autem...
Byłam strasznie zdenerwowana.
I w nerwach, spędziłam pół przepustki.
Potem, wychodziłam te nerwy, po całym swoim mieście, razem z A..
I po czasie, się uspokoiłam, znaczy byłam już zmęczona, po tym całym dniu, latania.
Ale, kupiłam sobie rzeczy, do szpitala i znalazłam grę, którą bardzo chciałam, w ten dzień kupić.
Gdy, wróciłam do domu, wypieściłam kotki, za którymi bardzo tęskniłam, zjedliśmy pizzę i pokazałam A., jak się gra w nową grę, którą kupiliśmy w ten dzień.
Potem odprowadził mnie A., na przystanek i pojechałam spowrotem do szpitala.
Trochę się spóźniłam, ale poprosiłam, by przekazała Z., że się spóźnię.
Gdy przyszłam, pod drzwi oddziału, zobaczyłam Mm., po machałam jej i poszła powiadomić pielęgniarki, z racji że miałam poczekać, to usiadłam na miejscu ochroniarza i czekałam.
Nagle, na korytarzu, zrobił się tłum i wszyscy na mnie czekali.
Bardzo mnie to przeraziło, bo nie widziałam co się stało, jak mnie nie było.
Przyszła po jakiś 5 minutach pielęgniarka i otworzyła mi drzwi.
Wtedy wszyscy do mnie podeszli i Z. zaczęła mówić :
Mam trzy, złe wiadomości...
Po pierwsze, przenieśli Cię na inną salę,
Po drugie, MS., zabrali do szpitala,
Po trzecie P., zaś szaleje.
Zapytałam tylko, czy wzięli, moje rzeczy z parapetu, odparli, że nie.
Wchodze do pokoju zobaczyć i mówię - no kurwa nie zabrali
(kilka dni wcześniej jednego przenosili i nie zabrali mu rzeczy, które miał na parapecie.).
Nagle zaczęli się śmiać.
Dopiero wtedy, popatrzyłam na łóżko, że są dalej moje rzeczy i że na miejsce AL., dali mi Z., Tak jak prosiłyśmy, na rannej wizycie.
Posiedzieliśmy, porozmawialiśmy i ciężko bylo ich wygonić z pokoju.
Dwóch, przyszło zalać sobie kawę i wiecie co? Mimo że my byłyśmy już w łóżkach i prawie spałyśmy, to oni wiedzieli sobie, gadali i wyszli dopiero, jak skończyli pić kawe.....
Stwierdziłyśmy, że jesteśmy, nie asertywne... i musimy z tym coś zrobić...

-Wronged.

niedziela, 16 września 2018

Ile tego trzeba zeżreć, żeby nie chcieć umrzeć.






'Na krawędzi życia, tańczę, jak na linie dziś.
Wczoraj kładłam się spać, zasnęłam koło siedemnastej. Czuje w sobie pustkę otchłań bez dna.'
Wilki'

Obudziłam się o drugiej w nocy.
Oczywiście, zaczęłam znów podjadać, jest to spowodowane przez zmianę tabletek. Kolejna w tym tygodniu...
Jeszcze o piątej rano mi włącza jedną światło , a obraz zaczyna skakać jak na końcu VHS ... Jest to nie do wytrzymania, tak to ten objaw padaczkowy.
Szweda się po pokoju, robi se kawę w czajniku, nie dość że światło mi powoduje wstręt, to jeszcze ten pierdolony głos czajnika elektrycznego...
Czyli jak już wiadomo, wstaje ze szczękościskiem i wkurwienie na dzień dobry.
Jest to bardzo męczące, humoru nie mam za grosz.
Uśmiechać się nie mam sił.
Bolą mnie chyba dolne części policzków, albo ścisk, albo zatoki...
Śpię, od tygodnia śpię, po tej pierdolonej zmianie leków.
Miałam jeden, super dzień, gdzie byłam uśmiechnięta, rozgadana.
Nie wiem, co się stało ze mną, coś zamieniło światło, w ciemność.
Tak, wiem, zmienili mi leki, bo stwierdzili, że to nie wpływ leku, a przepustki do domu...
Nie chce mi się zamieniać z kimkolwiek choćby dwóch słów.
Mam dół.
Nie chcę odwiedzin, chyba, że masz dla mnie, lek na receptę.
Biorę te, które mam, ale zdają się leczyć w próżnię. Hipotermia.
Chce coś robić, a stoję w miejscu.
Jestem w tym samym miejscu co kilka lat wstecz.
Czuje się odrzucona, niechciana i jak obiekt kpin...
Czuję, że nikt mnie nie lubi, nikt nie chce, ze mną gadać, grają sobie sami, bezemnie. Kpią ze mnie, obgadują, jaka jestem głupia i dziwna.
Utożsamiam się, z tym moim smutnym, niezdarnym ja.
Ja nic przecież nie potrafię, nie potrafię grać w nic, nie mam tematów do rozmów, nie mam hobby, nie mam żadnego talentu, bo jestem nudna, brzydka, głupia...
Tak, to moja paranoja... schiza paranoidalna.
Ale w momencie paranoi, jest ciężko, bo wtedy wmawiam, sobie to wszystko, co napisane wyżej.
Izoluje, kpię, obrażam się ja, ja sama sobie to robię.
To ja, dziękuję za zaproszenie do gry i mówię że źle się czuje.
Chce spać, tylko spać.
Przespać życie.
Jeżeli, nie jestem w stanie, zrobić sobie krzywdy, to przynajmniej, chce to przespać.
Autodestrukcja, wróg numer jeden, bardzo często się zjawia, kiedy zostaje sama.

'Znikam chcę wolności od dzisiaj mam już dość
i nie wnikaj w samotności oddycham
znikam tak jest prościej nie pytaj bezlitośnie
odpływam ręką słońca dotykam
Znikam nie chce więcej borykać się
więc pędzę, potykam się by lepsze nastały dni
Odchodzę jeśli to mi się tylko śni
na drodze proszę nie stawaj mi.
Problemami, obawami żyć tu musi tłum ludzi stają się zjawami
to zjada ich nie jeden znikł co się starał i starał starał ale w kit
odpalam bit i zapomnieć umiem
sumarum sume tego czego nie rozumiem
Co głowę psuje wkurwia, irytuje pół dnia
nie komplikuje chujnia, że kontempluje kurwa!
To tylko bujda że nadzieja jest złudna
Czas lepszego jutra mógł być nawet wczoraj ! (umaaaaa!)
Że przyjdzie za kilka dni szansa jest spora
Może teraz jest pora? Zobacz to w dnia kolorach
Lepsza Fauna i Flora niż Sodoma i Gomora miasta
w które pomimo stresu człowiek wrasta
Przede mną asfalt droga prosta i jasna
niewiasta i klika i Basta ZNIKAM !!!!
Ja oddalam się, nie ma mnie po prostu znikam
Świat nie ma wad to tylko moja psychika.
.' Musiałbyś się dać im rozszarpać, żeby mieć święty spokój
Wkurwia ich że masz błysk nawet w mętnym oku
Chcą żebyś padał na pysk na każdym następnym kroku
Pod lupę ludzi biorą, cudze brudy piorą
Nie wie, nie zna Cię, a jednak mówi jeden z drugim sporo
I to że masz dobre serce dla nich nie liczy się
Każdy w twarz się uśmiecha, w duchu Ci życzy źle
Nie czujesz żalu, a jest Ci po prostu przykro
Chciałbyś się oddalić stąd, uciec, po prostu zniknąć.'
- Posłuchaj słów w muzyce, wsłuchaj się w serca bicie
Podążaj jego głosem widzimy się na szczycie.

-Wronged.

wtorek, 11 września 2018

Deszcz to obietnica rozpogodzenia.



Zaczynamy najgorszy post...
Czyli najgorsze momenty mojego życia...
W podstawówce miałam się dobrze, choć po czasie zaczęłam rozrabiać.
Niestety tak jest, że jak rozrabiasz to jesteś lubiany wśród rówieśników.
To były rzeczy jak, pyskowanie, rozwalanie, uciekanie z lekcji.
Stało się tak, dlatego, że gdy miałam 9 lat, mój ojciec się powiesił w domu.
Bardzo go kochałam...
Bardzo go potrzebowałam.
Wtedy, moje życie zamieniło się, w koszmar.
Mama się załamała, ciągle płakała i mówiła że lepiej jakby jej nie było i że w domu dziecka będzie nam lepiej.
Gdy, dotarłam do końca podstawówki, pojawił się kolejny koszmar.
Moja ówczesna przyjaciółka, trochę porozrabiała i naraziła się dwóm starszym dziewczynom.
Ja znalazłam się w złym miejscu o złej porze. Na osiedlu kilka płacy dalej.
Szłam tam z przyjaciółką K.,
Była tam duża grupa ludzi, z 30 ich było na pewno.
Czyli prawie całe osiedle.
Z racji że przyjaciółką się nie zjawiła na 'ustawkę', trafiło na mnie.
Zaczęli mnie wyzywać od zezowatych, dziewczyna z którą tamtą miała na pieńku, podeszła do mnie z koleżanką..
Zaczęły mnie wyzywać, popychać, szarpałam się z jedną, pociągła mnie za włosy, więc też to zrobiłam i trochę jej ich wyrwałam.
Wkurwiła się bardzo.
Wtedy stanęły tak, żebym nie mogła odejść, jedna mnie kopnęła, a druga zaczęła mi kazać jeść glizdę która była na ziemi.
To było tak upokarzające...
Rozdeptałam ją, ale znalazły inną.
Wśród trzydziestu osób, śmiejących się, znalazł się jeden mój wybawca, który podszedł i kazał się odwalić.
Potem ktoś krzyknął że policja jedzie i wszyscy oprócz mnie zaczęli uciekać...
Ja stałam w tym samym miejscu, jak sparaliżowana....
Był to moment, gdzie wybrałam gimnazjum te, do którego wszyscy tamci chodzili.
W trakcie gnojenia mnie, usłyszałam że moja głowa wyląduje w kiblu.
Wróciłam do domu z płaczem i krzyczałam mamie że do żadnego gimnazjum nie idę.
Po kilku godzinach, moich krzyków, mama mnie zrozumiała i zabrała do gimnazjum, które znajdowało się też niedaleko.
Poszłyśmy z petycja do dyrektora i mimo że czas składania podań minął, widząc moje roztrzęsienie powiedział, że jestem przyjęta.
Z racji przyjęcia mój płacz strachu, zamienił się w płacz szczęścia.
W gimnazjum miałam paczkę dziewczyn i trzymałyśmy się zawsze razem.
Ale znalazły się też takie, które nie umiały znieść mojej wady wzroku i mnie wyzywały.
Bardzo to bolało.
Ale miło wspominam gimnazjum.
Po pożegnaniu T., poznaliśmy mamę M.- wcześniej nie znałam jej wcale.
BW. , czyli jej mama, zabrala nas do cyrku, na odpust, u niej na osiedlu i w sumie tyle dobrego, co z nią kojarzę.
Potem oskarżyła mnie o kradzież lakieru do paznokci i zostałam złodziejka na całą rodzinę...
Nie, nie ukradłam go.
Znalazł się potem za pralką, ale tego już nie powiedziała całej rodzinie, tylko mamie.
Wracając do podstawówki. Pamiętam, jak BA. kiedyś wbiła do podstawówki, odjebana jak paw.
Getry, spódniczka i ....pierdolnie wielkie futro, za kolana....
Czuła się jak milionerka, opłacając nam, obiady w szkole.
BA., Zabrała nas, na wakacje, nad morze.
Zazwyczaj rano, o szóstej, załączała się jej pobudka, zwana 'czas na plażę'.
'Gdybym wiedziała wcześniej, że macie nowego tatusia, to bym Was nigdzie nie zabrała.
(Gdyby wiedziała, jaki z niego chuj...może i by się zainteresowała).
Pamiętam jak D., z racji, że mieli, go za cipę w szkole, znęcał się nade mną, ubliżając mi i dusząc.
Od tamtego momentu, nie potrafię mieć nic blisko szyi, i oddycham tylko płucami.
Poznawałam, jego wrogów, by miał ich mniej.
Gdy, koledzy z placu, w sumie nigdy nie byli jego szczerymi kolegami, z czasem, zauważyli, że jest podatny, więc i przydatny.
Pamiętam jak M., nigdy nie miała złotówki, na watę cukrową, ale raz w upalne lato, przyniosłam Panu, zimną kranówę i dostałam, za to watę.
Pamiętam, gdy 'koledzy' z drugiego placu, nadali mi i K., miano lesbijek, na zmianę z pączkiem i patyczakiem.
Jeden z kolegów P., nie wybaczył mi tego, że spędziłam całego sylwestra z innym a nie nim, i gdy była grupka facetów na placu, staliśmy w kółku, złapał moje ręce do tyłu, wypychał kolanem i mówił coś w stylu, no bierzcie, kto chce.
Z dwa lata temu, miałam sen, mama na ruchomych schodach, jedzie w górę i jedna znienawidzona przeze mnie osoba, tak samo mnie trzymała w centrum handlowym, mówiąc 'widzisz i tak cię, nie zauważy, krzycz i tak cię nie usłyszy', płakałam z bezsilności, próbując krzyczeć i się wyrwać, płacz mnie obudził.
Ciągle śni mi się ten człowiek, zawsze jestem bezsilna, a M., nieobecna.
On krzywdzi mnie zawsze psychicznie, ograniczając mi swobodę i ukazuje, ze M., nie ma mnie w swoim życiu, że jestem jej obojętna.
Początkowo, śniło mi się, że błagam ją by wyjebała, owego osobnika, a ona zawsze jest bezradna.
Grożę, że się wyprowadzę, bo dłużej tak nie wytrzymam, krzyczę, że wyprowadzę się do teściowej.
Jakbym przeżywała to ciągle od nowa.
On zawsze, się do mnie uśmiecha, lub mówi w stylu 'i tak mi chuja zrobisz', a mnie potem cały dzień, wszystko drażni, myśli starają się ciągle, analizować sen i wkurwia mnie fakt, że niestety faktycznie realnie jestem bezsilna i nie mogę mu nic zrobić.
Już kilka lat, nie mieszkam z mamą, to coś w sumie też.
A sny są zatrzymane, w tamtym czasie, mimo, że o tym nie myślę.
Łapacze snów, chuja dają.
-Wronged.

Jaki jest sens mojego życia.


...Od kilku dni, mam zmianę leków. 
Sama o to prosilam, bo nie czułam żadnej zmiany. 
Teraz ją czuję, czuję się zdołowana, jest mi strasznie smutno, jestem bardzo słaba, jestem wręcz przygnębiona.
Moje usta, ułożone są w podkówkę, oczy mam zaspane, moje myśli krążą wszędzie.
Nie chcę mi się nic, bardzo tęsknię za domem, za moimi zwierzakami, które są zawsze przy mnie i dają mi dużo ciepła.
Tęsknię bardzo za A., za tym jak znosił moje humory, jak latał do sklepu po zachcianki. Nie mam ochoty na odwiedziny, jestem bardzo zmęczona, wyczekuje tylko godziny ich końca.
Potrzebuje ciszy i spokoju.
Nawet znajomi siedzący w moim pokoju zaczynają być dla mnie przytłaczający, a nawet załącza mi się fobia i się trzęsę... 
Rzadziej chodzę na palarnie, bo tam zawsze ktoś jest, na szczęście mam e-fajke i dziewczynom z pokoju to nie przeszkadza. 
Jedyne co mi czasami pomaga, to kolorowanie, co mi pomaga by choćby to robić, jest to, że AŻ. dał się namówić, by kolorować, razem ze mną.
Jemu też to pomaga, by rozwiać złość na żonę, która zabrała dzieci i nie pozwala mu się nawet z nimi zobaczyći wmawia mu że jest psychiczny.
Kolorowanki dla dorosłych, są bardziej skomplikowane i zabierają dużo czasu, ale sam efekt końcowy zachęca do dalszej części kolorowania.



   Dziś obudziłam się z płaczem. 
Miałam kolejny koszmar.
Koszmar życia. 

Ten najgorszy, który chyba będzie w następnym poście.
-Wronged.

niedziela, 2 września 2018

Trudnosci, życia codziennego : Fobie/lęki

Czy też masz problem z którąś z rzeczy?
Mnie dręczą fobie/lęki:
#ciemności 🌃,
#igieł 👩‍⚕️,
#wysokości 🏔️,
#klaustrofobia 🛐
 #koszmary 🛌 😫😴
#fobia społeczna 👁️ 👀 👄 ,
*budzę się :
#zmęczona i obolała 😫👎,
*ciężko u mnie z równowagą〰️,
*zawsze się trzęsę 😖,
*szybko się męczę 🙇‍♀️,
*ogarnia mnie #anhedonia 😶,
*myślę, że nie mam tematów do rozmów 🤐,
*ta #pustka w głowie, albo ten #natłok myśli 😐 😵,
*nie mam bliskich znajomych i zainteresowań 🍻🎊,
* słabo sypiam, urzęduję w nocy, lub jak zasnę, to budzę się w nocy, a jak się budzę to cała spocona, z zimnymi potami 🤒😓
*jestem rozdrażniona, bo nie umiem tych nastrojów ogarnąć😤🤬😭🤪,
*nie umiem jednej prostej czynności : 'Miej to w dupie.' 😕😓,
*tracę koncentrację, tracę wątki w rozmowach i schodzę na inne tematy 💭😒,
*myślę, że wszyscy są przeciwko mnie... 🙍‍♀️🙍‍♂️🗣️👊,
*ciężko mi się oddycha 😧,
*boję się wyrazić swoje zdanie, bo podczas tego, strasznie podnosi mi się adrenalina 🗣️👨‍👧‍👦💪,
*widzę, wszędzie, bezsens (ale jak zacznę, to jest to fajne, tylko w momencie wykonywania) 🤨😐,
*powoli zatracam się, w podstawowych czynnościach życiowych 🛀🥘🥣🚿,
*zapominam nawet o tabletkach, (kupiłam pudełeczko tygodniowe-pomaga) 💪🤒💊,
*lekarze specjaliści,(potrzebni-psychiatra, psychoterapeutka ; odhaczyć-neurologa, endokrynologa, kardiologa, pulmonologa) czuję, że mi, nie wierzą, że coś mi dolega, (wykluczyć z krwi: *anemię, *cukrzycę, *tarczycę, *boreliozę, *RF, *Ob,) jakbym specjalnie unikała pracy(a byłam w niej jeną z najlepszych)...

Zastanawiam się nad poleconą mi hipnozą, a dokładnie hipnoterapią, ktoś próbował? 🤔😵

Ma ktoś podobnie? 😧😵
-Wronged.

Dzień ze szpitala.


Dzień szpitala wygląda tak :

Godzina 8:15 - Gimnastyka,
Godzina 8:30 - Śniadanie,
Godzina 9:00 - Leki,
Godzina 10:00 - Wizyta,
Godzina 13:00 - Obiad,
Godzina 15:00 - Leki,
Godzina 19:00 - Wizyta,
Godzina 21:00 - Leki,
Godzina 22:00 - Cisza nocna.

Wychodzić z oddziału, możemy tylko, po wizycie,
czyli po godzinie 10:15, do godziny 18:30, co godzinę, się meldując.
Odwiedziny, są od 11:00 do 18:00.
Wracając do historii szpitala.
Pierwszy dzień, przesłałam.
Byłam, w pokoju 6 osobowym, z samymi starszymi babkami. Dobrze się z nimi dogadywałam, ale właśnie przez dogadywanie po 4 dniach, zmienili mi pokój, na 3 osobowy.
Gdy weszłam, do nowego pokoju, pierwsze co poczułam, to mega chłód, od jednej.
Ścięła mnie wzrokiem, z oburzoną miną, było widać, że bardzo jej nie pasuje, moja osoba.
Tej nocy, bardzo płakałam.
Dostałam napadu paniki, cała się trzęsłam, wszystkie mięśnie, mi się spięły, w jeden kamień.
Nerwobóle, są najgorsze.
Potem, jak to wszystko, się uspokoiło, zaczął się płacz.
Słuchawki, na uszy, muzyka Gregorian, wtedy była moja utopią.
Bardzo płakałam, aż wyłam.
Chciałam, wrócić do domu, mówiłam w myślach, że tak nie chce, że chce do 🏠, że tam mam spokój i mniej sytuacji stresowych, że nie chce tak żyć.
Po płaczu, nadeszło zmęczenie i poszłam spać.
Dwa dni później, zmienili mi, jedną z lokatorek.
Pojawiła się Z.,
Bardzo fajna dziewczyna, zanim mi ją dali, już się z nią dogadywałam, na palarni.
Byłam szczęśliwa, jak ją zobaczyłam. Zaprzyjaźniliśmy się.
Z., Ma bardzo smutna historię.
To że rodzina, nie akceptuje, jej podejścia do życia, to jeszcze, wbijają jej, że to się leczy, nie wiedząc, dlaczego się tak przestawiła.
Brak wsparcia najbliższych, to najgorsze, co nam siada, na psychikę.
Najbardziej, zbliżyłam się do niej, jak powiedziała mi, o swoim horrorze.
Jej własny chłopak, robił jej krzywdę ..., będąc z rodzicami, w domu....
Nie zrozumiałe i bardzo bolesne...
Koleżanka pierwsza, nazwijmy ją walcem.
Jest bardzo, toksyczna osoba.
Często, odbierała telefony, tylko po to, by krzyczeć, że nie ma ochoty, gadać i osoba ma się rozłączyć.
Zawsze, ale to zawsze, kłóciła się przez ten... telefon, albo stawiała nas pod ścianą, rozmawiając z kimś i mieliśmy powiedzieć, że nie bawimy się, nie plotkujemy i nie gadamy. W sumie tak było.
Albo, krzycząc, że nie ma ochoty, z tą osobą gadać, więc daje ją na głośnomówiący. Słyszałam całą rozmowę, mimo że, nie pasowało mi to, chciałam spokojnie pospać, ale w trakcie przyszła Z., i poszłyśmy zapalić.
Gdy z Z., chciałyśmy, zrobić drzemkę, to walec, trzaskał wszystkim, drzwiami, szufladą, no wszystkim, co się dało.
Na łóżku, też nie potrafiła normalnie leżeć, czy na nie wchodzić, bo całe obijało się o moje, co powodowało uderzanie i ruszanie moim łóżkiem.
Całe szczęście, po tygodniu nam zmienili ja, na An., było słychać mega radość, w naszych głosach, jak zobaczyliśmy, że ją dostaliśmy w zamian.
Po czasie zabrali mi Z..
Gdy masz myśli 'S', zabierają Cię, na obserwacyjną...
Byłam wtedy na spacerze z moim A..
Gdy wróciłam, się zameldować, zobaczyłam, że ją przenoszą. Stwierdziłam, że to będzie, dobre dla niej, do czasu...
Do czasu, gdy AŻ., powiedział mi, że Z., zemdlała...
Stałam wychylona z pokoju, przytulając się, do futryny i patrząc, jak ją dobudzają, mówiłam tylko, w kółko, z łzami w oczach, że to przez leki, że jestem pewna, że to przez leki.
Przyszłam do pokoju i płakałam, po cichu, wtulając się w Leo, na którym siedział AŻ., Tak, płakałam, bo bardzo ją polubiłam, może aż za bardzo, ale to jedyna dziewczyna, której mogę ufać i o wszystkim pogadać, nie czuje się przy niej obco.
Choć teraz, jak mi ją zabrali, trochę czuje dystans, zawsze tak mam, choć pewnie, to tylko moja paranoja, się załącza.
Tak, mam depresję i delikatna schize paranoidalną, choć można, to złączyć i nazwać depresja paranoidalną.
AŻ., uspokajał mnie, że wszystko będzie dobrze, siedział ze mną, do momentu, aż zasnęłam. AŻ., to taka moja moja soul mate, o której, też za niedługo przeczytasz.



LEO


-Wronged.